
Opinie
Joanna Lech w swym najnowszym tomie, poprzedzonym przez „Trans”, mówi o cienkiej granicy oddzielającej jawę od snu oraz o wynikających z tego powinowactwach pomiędzy tradycyjnym poetyckim skrótem a poetyką oniryczno-surrealistyczną. Dlatego w „Piosenkach pikinierów” dominują niepokój i niepewność, które są związane zarówno z brakiem u lirycznego „ja” jakiejkolwiek pewnej wiedzy co do przeszłych zdarzeń, czy sposobów wykorzystywanych przez realność do spętania jego świadomości, jak i nieokreśloności tego, kim są dla niego otaczający go ludzie, tylko na pozór bardzo bliscy. Siłą tej poezji jest sprawne łączenie wielu perspektyw i źródeł, które razem splatają się w swego rodzaju strumień świadomości.
Przemysław Koniuszy
Utwory Joanny Lech to poszukiwanie bliskości w świecie koszmarów, strachu przed porzuceniem, samotnością, własnymi wizjami. [...] Podmiot liryczny z jednej strony wabi, przyciąga, poszukuje bliskości, a z drugiej strony odpycha, boi się bliskości, zranienia. Takie rozdarcie sprawia, że pozostaje zawieszony między tymi dwoma pragnieniami prowadzącymi do unicestwienia. Nie ma dobrego rozwiązania. Każde zaangażowanie zrani którąś stronę. Podmiot liryczny nie chce być tą cierpiącą, dlatego gotowy jest sam zadawać ból słowami-pikami, wyruszyć na wojnę i uśmiercić, aby samemu nie zginąć. Pozostaje szczerość i to tylko ta we śnie: „Kiedy już zaśniesz, opowiem ci wszystko”.
Anna Sikorska
Piosenki pikinierów to wiersze, które śpiewają o śnie i zmysłach, życiu nocnym i dziennych poruszeniach, czasie utraconym i odzyskiwanym; to pieśni mijających się ludzi, melodie zakwitających dziewcząt i wkraczających w muzykę młodości chłopców. W cieniu losowych ironii, karuzeli żywota, pędzie doświadczeń biegnie bohaterka tych lirycznych wyścigów ze śmiercią i niepewnością, z przypadkowością zdarzeń i goryczą wiedzy o tym, czym jest egzystencjalny krach. Motta wierszy – cytaty z piosenek, czy tytuły piosenek, to nie tylko impulsy do opowieści, to nieodłączny element minut, to jasne punkty w ciemności bycia. W poetyckich miastach Joanny Lech kruszy się świat, a muzyka połączona ze słowami różnych wykonawców (m.in. Hole, Łoskot, Morphine, Nick Cave & The Bad Seeds, Nine Inch Nails, Pixies, PJ Harvey, Radiohead, Red Hot Chili Peppers) pomaga przezwyciężyć lęk istnienia, scalić rozpadającą się tożsamość, zlepić niedającą się zrozumieć świadomość i niepojętą nieświadomość. Istotą tych liryków jest poszukiwanie wolności, i niech nie zabrzmi to banalnie – to poezja niepodległości, krzyk swobody, ucieczka od zniewoleń. Joanna Lech penetruje pamięć, jej labirynty i korytarze, jej przestrzeń i miejsca, jej cierpkie ulice. Piosenki pikinierów to tom wierszy emocjonalnych, osobistych, gniewnych, ekspresyjnych, na przekór cierpieniu, rzezi świata, niesprawiedliwości losu. To gorączkowe wypatrywanie czułości.
Paweł Tański
Mamy tutaj do czynienia z ukrytym dialogiem. Mamy dźwięki i mamy słowa. Mamy przenikanie się doznań zmysłowych. Słowa przechodzą w kształty, kształty w emocje, emocje w kolory, kolory pachną, zapachy znaczą, znaczenia dotykają. Może to przenikanie nie jest dokładnie takie, jak je tu nazwałem, może to przenikanie następuje w innej nieco kolejności, ale faktem jest, że tak się właśnie dzieje. Jest to poezja w swoim kształcie mocno alogiczna i raczej nie jest to poezja intelektualna, która poraża nas zestawem pojęć, terminów, nazwanych relacji. Przy każdej próbie łączenia wrażeń przyjmowanych przez różne zmysły zaczynamy poruszać się na granicy tego, co jednoznacznie nazwane, tego, co nienazwane i tego, co przyśnione. „Piosenki pikinierów” mają również cechy tekstów nadrealistycznych. To myśli, refleksje, emocje i doznania zarejestrowane między dźwiękami przywołanej muzyki. I tak też można te wiersze odczytywać.
Paweł Dąbrowski
Tam, gdzie się śpiewa Piosenki pikinierów, trzeba być pogodzonym ze wszystkim, co ma nadejść i nauczyć się przyjmować cięgi. Bo pikinierzy są skuteczni i mogą cię zranić – a nawet zabić – zanim zdążysz się do nich w ogóle zbliżyć. Nim się spostrzeżesz, nadziejesz się na pikę, ale tak to już jest, gdy „ślady na śniegu układają się w wojnę”. Tak już jest w świecie ludzi. Czy jest cokolwiek, co może nas uratować? Czy uratuje się podmiot, który mówi: „od dawna nic mnie tak nie ucieszyło, jak koniec świata”? Można próbować przetrwać dzięki opowieści, baśni – jak Szeherezada. A kiedy to nie pomoże – kończyć opowieść we śnie, po drugiej stronie. Kiedy już zaśniesz, opowiem ci wszystko.
Anna Mochalska